Jarocin-Festiwal - 2010-02-04 20:26:05

Debata: Jarocin wizją podzielony

http://d.polskatimes.pl/k/r/11/17/92/4ab093a10de45_k1.jpg

W sali kina Echo władze Jarocina gościły organizatorów festiwalu, muzyków, animatorów kultury i dziennikarzy. Na pierwszym planie Tomasz Budzyński, lider zespołu Armia (© M. Kostaszuk)

Głos Wielkopolski Marcin Kostaszuk

2009-09-16 09:28:31, aktualizacja: 2009-09-16 09:32:38


Wczorajsze otwarte spotkanie w jarocińskim kinie Echo pokazało, że Jarocin nadal żyje swoim festiwalem i ma wobec niego olbrzymie wymagania.
- Dziś festiwal nie jest wentylem bezpieczeństwa dla władz. Nie można wrócić do tamtych czasów - rozpoczął dyskusję burmistrz Adam Pawlicki. Jej główny temat zdefiniował lider Armii Tomasz Budzyński.

- Dzisiejszy Jarocin nie podoba mi się, bo ideą festiwalu od początku była promocja młodych zespołów. Zatracono emocje, jakie towarzyszyły konkursowi, a młode kapele zepchnięto w kąt. Ubolewam nad tym, bo sam, jako muzyk, "urodziłem się" w Jarocinie - mówił popularny Budzy.

Jeszcze bardziej druzgocącą diagnozę kryzysu przedstawił Walter Chełstowski (szef imprezy w latach 1980-86 i 1991-92), który przysłał swe wystąpienie na DVD. Zarzucił imprezie brak silnego szefa, który przedstawiłby spójną koncepcję imprezy. - Jarocin będzie silny dzięki młodym zespołom, które wyprzedzają swój czas. Jeśli postawimy tylko na znane twarze, to zamienimy festiwal w piknik z dobrą muzyką. A gdzie energia? - pytał Chełstowski.

Dziś festiwal w Jarocinie nie jest wentylem bezpieczeństwa dla władz

Obu mówców wsparła blisko stuosobowa publiczność. Zarówno starsi, jak i młodsi jarocinianie mieli za złe obecnym organizatorom, że młode zespoły nie stały się wizytówkami festiwalu. Wszystkim spodobał się pomysł ich powrotu do amfiteatru w centrum miasta. Na to jednak nie chciała w tym roku zgodzić się policja. - To iluzja, że można wrócić do formuły z lat 80. Szczycimy się ułanami i husarią, ale przecież dziś oni też nie istnieją - sarkastycznie oponował Krzysztof "Grabaż" Grabowski, lider grupy Strachy Na Lachy.

Czy Jarocin rzeczywiście poniósł porażkę? Jak przypomniał szef agencji Go Ahead Łukasz Minta, do Jarocina przyjechało w tym roku 8 tysięcy osób - czyli dwukrotnie więcej, niż na szeroko reklamowany Off Festival w Mysłowicach. - 30 procent samochodów na parkingach w czasie festiwalu, miało rejestrację wielkopolską. Pozostałe 70 procent należało do widzów z pozostałych regionów kraju - obalał ten zarzut wiceburmistrz Jarocina Robert Kaźmierczak.

Po dwóch godzinach zażartych sporów o większą rolę młodych zespołów, zagranicznych gwiazd i medialnej promocji, padło w końcu pytanie o priorytety, według których impreza jest oceniana przez władze Jarocina.

- Festiwal musi się opłacać, ale nie chodzi tu tylko o kwestie biznesowe. Co roku robimy taki bilans i wynika z niego, że ciągle warto inwestować w festiwal rockowy. Ja również uważam, że młode zespoły z całego kraju powinny mieć szansę debiutu, ale czy o ich przyszłość powinna dbać tylko gmina Jarocin? - retorycznie zapytał burmistrz Adam Pawlicki.

I odpowiadał dosadnie: - Państwo nie docenia dorobku kulturowego, jaki reprezentują sobą rockmani. Ministerstwo kultury nigdy nie dofinansowało imprezy, wkład marszałka województwa to 40 tysięcy złotych. Jeśli sami będziemy finansować tę misję, i postawimy tylko na młodych, to zbankrutujemy.